Maroko 2013 - dzień ósmy - zostajemy na Saharze

11.04.2013
Nasza pobudka o 4:30 i podziwianie wschodu słońca z Erg Chebbi nie doszło do skutku. Komu chciałoby się wstać, kiedy niebo jeszcze rozgwieżdżone a łóżko takie wygodne?
Na pustynię idziemy nieco spóźnieni, ale słońce jeszcze nisko i kolory na zdjęciach wciąż wspaniałe. Laszlo woli obserwować ptaszki, więc udaje się szukać wróbla pustynnego. Wróble te, podobne do "naszych polskich", są znacznie trudniejsze do znalezienia. Znamy przypadki eskapad ornitologicznych, które zmuszone były wynajmować przewodników aby zobaczyć ten gatunek. Skoro już je zlokalizowaliśmy, to nie wyobrażamy sobie, żeby nie udało się uwiecznić ich na zdjęciach. Sukces!

Wróbel pustynny - samica przy gnieździe

Wróbel pustynny - samiec poszukujący robaków dla swojego potomstwa

Podczas, gdy Laszlo obmyśla plan sfotografowania wróbli pustynnych, ja wyruszyłam na najwyższą wydmę na Erg Chebbi. Ma ona ok. 150m wysokości wzglednej. Miło jest spacerować gołymi stopami po ciepłym piasku, ale nogi zapadają się głęboko, co mocno utrudnia podejście. Dopiero ze szczytu wydmy spostrzegłam, że cała piękna, piaszczysta pustynia jest długa na ok. 25km a szeroka na 7km. A do tej pory wydawało mi się, że Sahara to bezkresne wydmy. W rzeczywistości większość pustyni to teren raczej płaski i pokryty skalnym rumoszem.
Rano piasek jest milutki, w południe parzy stopy i nie da się po nim chodzić

Erg Chebbi to zdaniem niektórych jedno z najbardziej obfotografowanych miejsc świata

Dzisiejszego ranka kierownik kempingu, Mohammad zasugerował, żebyśmy wybrali się nad jezioro. Pomyśleliśmy, że język angielski nas zawodzi i źle się zrozumieliśmy. Mohammad wskazał kierunek i powiedział, że po czterech kilometrach  marszu dotrzemy do celu.
Na środku Sahary jezioro? Tam muszą być jakieś ptaki,  to była by rewelacja! Po raz kolejny sprawdzamy nasz przewodnik. O czymś takim musieli napisać. Nic. Sprawdzamy mapę. Nic. Musimy to skontrolować!
Idziemy po płaskiej, kamienistej pustyni i nagle...
Własnym oczom nie wierzymy. Jezioro! Ogromne i z niesamowitą ilością ptaków! Co za radość. Mamy ochotę utopić w jeziorze autorkę przewodnika National Geographic. Pełne ptaków jezioro na środku Sahary uznała za niegodne wzmianki w swojej nędznej książce. Największe zaskoczenie wzbudziła w nas obecność flamingów, stado stu kilkudziesięciu sztuk. Nie podchodzą za blisko, ale wystarczająco żeby zrobić świetne ujęcia. Cichutko czekamy na brzegu i obserwujemy. Tyle gatunków w jednym miejscu i w dodatku na pustyni. Ale fantastyczna okazja. Szczudłaki długimi dziobami szukają przy dnie robaczków i rybek. Sieweczki rzeczne szybciutko biegają wzdłuż brzegu. W oddali pływają dziesiątki kazarek. Pojawiają się też pliszki żółte, które zapragnęły odpocząć w trakcie długiej wędrówki i wykąpać się w jeziorze. Modele są bardzo fotogeniczni ale niestety płochliwi. Ale jak się nie bać, skoro nad brzeg co rusz podjeżdżają kolejne terenówki.
Stado flamingów różowych

Sieweczki, brodźce, szczudłaki, flamingi i kazarki.

Kilka flamingów odłączyło się od głównej grupy i zapozowały nam o zachodzie słońca
Kazarki rdzawe

Sieweczka morska

Szczudłaki
Kruki pustynne. Podobne do "naszych" ale maja delikatniej zbudowane dzioby

Okolice jeziora cały dzień okupowane są przez kilku sprzedawców „fajansu”. W momencie kiedy na horyzoncie pojawia się jakiś samochód, „fajansiarze” prędko do niego ruszają. Jeden przez drugiego, który szybszy, temu uda się coś sprzedać! Dwóch na motorach, dwóch na rowerach, reszta pieszo. Wszyscy mają w ofercie to samo: bransoletki, ozdobne kamienie, minerały. Wszystko opakowane w gazety. Nie łatwo się ich pozbyć, krótkie i uprzejme „dziękuję, nic nie potrzebuję”, nie wystarczy. Nas też dopadli. Laszlo już ma dość wciskania nam badziewia na każdym kroku. Nie spoglądając nawet na odpustowe gadżety handlarza informujemy, że nawet za darmo nie chcemy jego chłamu. Może wczorajsza „pielgrzymka” na największą wydmę to było tylko kilku turystów, którzy pociągnęli za sobą rzesze handlarzy? Śmieszne widowisko, kiedy się tak ganiają z miejsca na miejsce, bo jezioro duże, a samochody podjeżdżają z różnych stron.
Wystarczy nam wrażeń na ten dzień.