01.05.2013
Tym razem czujemy się
znacznie swobodniej w gąszczu mediny. Ostatni moment, żeby kupić
jakieś drobne pamiątki. Ceny znamy, więc teraz zakupy to dla nas zabawa, raz sprzedawca stroi miny, raz my, on wykłóca się
po arabsku, my po polsko-angielsku. Dobijamy targu! Kolorowa ręcznie szyta
czapka i cudowne marokańskie perfumy są nasze. Spacerujemy wąskimi
uliczkami mediny i bez problemu docieramy wprost do garbarni. Smutek
wzbudził w nas widok szczygłów w małych klatkach, są
tu wciąż wyłapywane i trzymane w niewoli ze względu na piękny
śpiew.
W warzywnej uliczce
kupujemy kamun (jesteśmy zachwyceni tą przyprawą) i zieloną
herbatę.
W parku polujące pustułki
wypłoszyły większość ptaków, ale jednak dostrzegamy muchołówkę żałobną
i szpaka jednobarwnego.
jerzyk alpejski |
muchołówka żałobna |
szpak jednobarwny |
Dziś czas wyłącznie na
przyjemności, tadżin, harira, sok pomarańczowy i mnóstwo
soczystych owoców. Wieczór spędzamy na dachu naszego hotelu, skąd
obserwujemy życie przy bramie Bab Boujloud.
Brama Bab Boujloud |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz