30.04.2013
Kierunek Fez! Trochę nam
już tęskno do Polski. Na autobus trzeba długo czekać, więc
ruszamy za miasto łapać stopa. Spotykamy kolejny raz policjanta,
który przy pierwszym spotkaniu był bardzo zaskoczony naszą
wizytą w tym mieście, tym razem zadowolony wykrzykuje „Polska,
Polska!”. Miły akcent na pożegnanie Targuistu. Pierwszy kierowca
zatrzymuje się nadzwyczaj szybko. W wiosce, w której wysiadamy spadł
śnieg, brrr uciekamy stąd. Do Issagen zabiera nas pan, który przez
całą drogę intensywnie gada po arabsku i nie dociera do niego, że
nic a nic nie rozumiemy. W dwóch rzeczach zrozumieliśmy się, „No
smoke” i „go Fez”. I tym sposobem podwiózł nas na przystanek
taxi. W Issagen zimowo, wszyscy opatuleni w kilka warstw, grube
czapki, a my na letniaka. Po długich negocjacjach pakujemy się do
taksówki do Fezu, ale chętnych w tym kierunku nie widać. Kątem
oka zauważam na poboczu autobus, prędko orientujemy się gdzie
zmierza i już jedziemy dalej. Droga prowadzi serpentynami przez
strome zbocza Rifu, wierzchołki gór ośnieżone, widoki cudne. W
czasie podróży musiała oczywiście nastąpić przerwa, autobus
zatrzymał się przed przydrożnym barem. Wszyscy w mgnieniu oka
wyskoczyli i ruszyli zaglądać kucharzowi w gary. Jedni rozsiedli
się przy stolikach zajadając się tadżinami i mięsiwami z rusztu,
reszta zasiadła na krawężniku i zaspokaja głód popijając
jogurty. Oczywiście każdy papierek, opakowanie ląduje pod nogami. Kierowca skończył ucztę najszybciej, zajął
miejsce za kierownicą i trąbi poganiając podróżnych. Im bliżej
Fezu, tym cieplej, pagórki pokryły się złotym zbożem. Tym razem
Fez jakiś milszy, czujemy się jak w domu, wynajmujemy miły i
czysty pokoik w hotelu, wielka szklanka berber tea u znajomego
dziadka, ulubiony tadżin w gastronomie przy dworcu i muezin nucący
swoje pieśni. Cudownie.
Fezka Medina |
Sam chciałbym się wybrać na taką wyprawę, ale to chyba tylko i wyłącznie na kredyt, ponieważ musi to byc kosztowna wycieczka...
OdpowiedzUsuń