Do Imlil ruszyliśmy wczesnym rankiem. Jest to mała
wioska turystyczna położona u podnóży najwyższego szczytu Atlasu
Wysokiego - Jabal Toubkal (4167m. n.p.m.). Po przejściu wzdłuż i wszerz
całej osady wróciliśmy do niepozornego hotelu, nazywanego „Auberge”, co
oznacza dom z dziedzińcem. Udało nam się wytargować pokój w przystępnej
cenie (130DH/2os-52zł). Ale jaki to był pokój! Jak dla sułtańskiej
księżniczki! Kolorowe ściany, pstrokate dywany, wielkie łóżko ze
strojnymi narzutami.
A my oczekiwaliśmy jedynie, że w końcu wygodnie się wyśpimy i upierzemy trochę ubrań. Nasz auberge to zwyczajny marokański dom, tylko z licznym pokojami przystosowanymi dla turystów.
A my oczekiwaliśmy jedynie, że w końcu wygodnie się wyśpimy i upierzemy trochę ubrań. Nasz auberge to zwyczajny marokański dom, tylko z licznym pokojami przystosowanymi dla turystów.
Dziś
dzień odpoczynku i dożywiania się, bo trochę się wczoraj zaniedbaliśmy.
Wyczailiśmy jakąś „knajpę”, wypełnioną miejscowymi, gdzie babuszka
smażyła placki. Kierownikiem lokalu był miły dziadek a dwóch młodych
chłopaków roznosiło posiłki. Placki jak na dworcu w Ouarzazacie. Mmm,
wyborne śniadanie.
Musimy wydrukować kartę pokładową na powrotne
loty, więc szukamy internetu. Na moje pytanie czy jest możliwość coś
wydrukować, zarządzający kafejką chłopak odpowiada „no problem, no
problem!”. Pytam więc, czy mam zasiąść na głównym stanowisku przy
drukarce, „nie, nie trzeba”. Skoro tak, przygotowałam wszystko do druku,
a łatwo nie było, bo okazało się, że mają jakąś poprzestawianą
klawiaturę. Pytam pana czy mogę już wydrukować, bo wyskakuje mi okienko,
że drukarka niezainstalowana. Kierownik mile oznajmia mi, że on nie wie
co z tym zrobić bo tylko opiekuje się obiektem gościnnie. „A kiedy
właściwy kierownik wróci?”. Nie wiadomo, ale przecież to NO PROBLEM. I
jak się nie denerwować? Nie można, bo przecież jesteśmy w Afryce. Tu
życie toczy się innym biegiem.
Jeszcze wczesna pora, ale jacyś
wygłodzeni dziś jesteśmy. Wracamy znów do dziadków-kucharzy. Pora
tadżinowa. Dziadek smaży baraninę na ruszcie, cała sala i ulica
zadymione, oczy pieką, nic nie widać. Zwijamy się prędko na taras, na
górze jest czym oddychać. Jesteśmy obiektem zainteresowania dla kobiet
przy sąsiednim stoliku. Czyżby dziwiły się, że jemy tadżin widelcami?
Kobiety po zakończonym posiłku zostawiły na stole straszny syf! Resztki
jedzenia, obgryzione kości, pestki po oliwkach, wszystko wala się po
całym stole...a talerze czyste. Taka kultura.
Z tarasu mamy widok
na rozgrywające się scenki uliczne. Podjeżdża bus wypchany Arabami, na
dachu leżą kozy, przywiązane za nogi. Po pewnym czasie, na stoisku
mięsnym, na hakach zawisają kolejne kozie tuszki. Chętnych na mięsiwo
nie brakuje, kolejka wciąż się powiększa. A w naszych tadżinach jakoś
tak zawsze mało tego mięsa.
Kolejne stoisko okazuje się
wypożyczalnią sprzętu górskiego, otwarte całą dobę, bez żadnych drzwi, w
nocy kierownik śpi pod śpiworem na podłodze i oczekuje na wędrowców o
każdej porze. Wracamy robić generalne pranie w naszym hotelu. Niedługo
to trwa, bo przyciągają nas śpiewem ptaszki, z pobliskiego ogrodu.
Słychać naszego ulubieńca bilbila! Co chwila pojawia się na jabłoni. Gdy
Laszel się przyczaja, ten prędko znika, gdy Laszel zwija się do domu,
bilbil grzecznie siedzi na gałęzi. Chwila dla mnie! Ptak pięknie pozuje,
ale parametry w aparacie niekoniecznie ustawione. Udało się! Moje
pierwsze zdjęcie marokańskiego ptaszka. Nie jest doskonałe, ale Laszlo
się ucieszył, że chociaż ja dopadłam drania.
Na kolację dziadek
serwuje pyszną zupę- harirę. Razem z berber tea płacimy 16 DH (6,4zł).
Czyli tak przedstawiają się ceny w Maroku, tu za zupę zapłaciliśmy
1,2zł, gdzie indziej 8zł. Serdecznie polecamy posiłki u dziadków,
restauracja nazywa się CAFE L KANTRA.
Jeszcze chwila na zakupy na
jutrzejszy spacer po Atlasie i wracamy do naszej sułtańskiej komnaty.
Zrobiło się tu mocno tłoczno i huczno, dom wypełnił się marokańskimi
turystami, którzy lubią biesiadować do późnych godzin nocnych.
A Muezin, jak co dzień, śpiewa kołysankę do snu...
Bilbil ogrodowy |
Wieszczki |
Imlil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz