20.04.2013r
Ocean tak głośno szumi, że pojawił się nawet w moich snach. Jak wspaniale jest się budzić, kiedy co dzień świeci słońce. Ale niespodzianka, od rana nad naszymi głowami przelatują klucze ibisów grzywiastych. Naliczyliśmy 27 osobników.
|
Ibisy grzywiaste |
Skusilibyśmy się na kąpiel w oceanie, ale fale są tak wysokie i silne, że zanurzając się po kolana są w stanie mnie przewrócić. Pozostaje upajanie się słońcem i lekką bryzą.
Okolice Tamri są wspaniałym ornitologicznie miejscem, ponieważ do oceanu wpada tu rzeka, która jest magazynem ryb i skorupiaków. Na pożegnanie i my korzystamy z uroku rzeki, która w tym czasie jest bardzo płytka i zachęca ciepłą wodą, fale nam tu nie zagrażają. Oddalając się spostrzegamy polującego rybołowa, w Polsce to bardzo rzadki gatunek, liczy do 50 par.
|
Rybołów |
Po długim oczekiwaniu nie udaje nam się złapać stopa, więc zatrzymujemy taksówkę, do Essouiry 120km, a Laszel rzuca cenę 80Dh i twardo się przy niej upiera. Nie mogąc się dogadać, odchodzimy. Szofer prędko zmienia zdanie i pozostajemy przy kwocie 90Dh. Kolejny raz utwierdzamy się w przekonaniu, że jeśli już Marokańczycy zaczynają się targować, to oferta musi dojść do skutku, choćby mieli nic na tym nie zarobić. Kierowca liczył, że jeszcze kilku pasażerów dołączy i podróż do Essouiry będzie mu się opłacała. Przypadek sprawił, że większość trasy przejechaliśmy sami. Szofer chciał nam chyba przez to uprzykrzyć czas, puszczając strasznie głośno, okropnie jazgotliwą muzykę.
W medinie Essouiry mnóstwo kolorowych turystów. Większość ubrana skąpo, więcej uwidaczniając niż zakrywając. Takiego pokazu mody zachodniej, nie widzieliśmy dotąd w Maroku. Maszerujemy z plecakami, więc co chwila zatrzymuje nas jakiś naganiacz, który chętnie poprowadzi do swojego lub przyjaciela hotelu, za jedyne 300Dh. Medina nie wyróżnia się niczym szczególnym, mnóstwo straganów z chińszczyzną i fajansem. Liczne smażalnie rybne i ruchome stoiska oferujące świeżo wyciskany sok z pomarańczy i grejpfrutów.
|
Stragany ze świeżym sokiem nalewanym do mniej świeżych szklanek |
Przekraczając bramę do portu czuć rybny odór w powietrzu. Liczne stoiska z rozmaitymi morskimi gatunkami, płaszczki, kraby, wielkie ryby o dziwnych kolorach. I długie kolejki zainteresowanych zakupem. Mewy latają jak oszalałe, czyhając na okazję do kradzieży przysmaku. Muszą dużo jeść, bo są olbrzymie!
|
Essouira - port rybacki |
|
Essouira - główna ulica mediny |
W pobliżu dworca znaleźliśmy dwu-gwiazdkowy hotelik za 100Dh/pokój. Podjęliśmy decyzję, że jutro wyruszamy do Oualidii, kolejnego ornitologicznego zakątka. Zapytaliśmy na dworcu o godzinę odjazdu i znów ruszamy do mediny. Już nas natrętnie nie zaczepiają, gdy spacerujemy bez bagaży. Nadszedł wieczór i w lokalach gastronomicznych wystawiono wielkie gary z harirrą, a na ulicy ludzie zajadają się ślimakami.
Zrobiło się ciemno i w każdym barze z telewizorem tłoczą się grupy mężczyzn, popijających miętową herbatę i strasznie głośno kibicujących FC Barcelonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz